Django napisał(a):Mam nadzieję, że dostaniemy w pi**ę, stracimy jakiekolwiek szanse na tytuł, ale Klopp wyciągnie JAKIEKOLWIEK wnioski z tego. A jak nie to Bayern czeka.
Bayern już nie czeka, bo ich wyeliminowaliśmy. Czeka za to Porto. No i oczywiście wszystkim nam jest przykro, że Twoje nadzieje nie spełniły się już w tej kolejce (smuteczek). Jeszcze kolego nie będziesz mógł napisać dużymi literami na tym forum ''WIEDZIAŁEM, PO PROSTU WIEDZIAŁEM, ŻE TAK TO SIĘ SKOŃCZY!'' oprawiając sobie takiego legendarnego posta w ramkę i wieszając na ścianie. Cóż to byłaby za chwila, co nie? Co kolejkę pisać to samo z nadzieją, że w końcu będzie się miało rację.

W końcu jednak trafisz, ale bardziej szanowanym ekspertem się nie staniesz, bo prawdopodobieństwo tego, że prędzej, czy później jakiś mecz przegramy jest większe od tego, że nie przegramy już żadnego. Z tym, że oby ta porażka nadeszła nie wcześniej niż w następnym sezonie. Aha, i w odpowiedzi nie mów mi, że nie pozwalam Ci wyrazić swojej opinii tak, jak piszesz do każdej innej osoby.
Dobra, a teraz słów kilka o meczu. Jak się nie potrafi dobić przeciwnika, to później niestety drży się o wynik do końca. Po meczu z Bayernem były podstawy, aby sądzić, że jesteśmy w stanie wypunktować Fulham, ale trzeba też spojrzeć prawdzie w oczy. A prawdą jest nic innego, jak nasza forma wyjazdowa w Premier League, która od początku roku jest marna i jak na pretendenta do tytułu niezbyt optymistyczna. Pamiętajcie, że to nasza pierwsza wygrana na wyjeździe w lidze od 12 stycznia, kiedy skromnie ograliśmy Brighton 0-1, a wtedy też nie było łatwo. Od tego czasu były 3 remisy (WHU, Everton, Man Utd), wcześniej bezjajeczna porażka (Man City), a ostatnia przekonująca wygrana na wyjeździe w PL miała miejsce 21 grudnia 2018 z Wolves.
Dzisiejszy mecz nie musiał potwierdzać tego, co powyżej napisałem, gdybyśmy byli bardziej skuteczni pod bramką rywala. Momentami chciałem zobaczyć Liverpool z zeszłego sezonu, kiedy prowadzimy piłkę po ziemi przy wyprowadzaniu ataku i paroma podaniami na jeden kontakt rozklepujemy obronę rywala, a na końcu ktoś pewnie umieszcza piłkę w siatce. Salah często znajduje się w dogodnych sytuacjach, ale albo brakuje mu tej pewności przy wykończeniu albo też zwleka o jeden zwód za długo z podaniem, co momentami jest męczące. Tak samo, jak dzisiaj im dłużej byliśmy w natarciu między 45-60 minutą, tym bardziej byłem poirytowant tymi ciągłymi wrzutkami od bocznych obrońców, które może i nie były złe, ale ile z nich kończyło się oddaniem strzału na bramkę? Ile czasu, sił i rajdów przez to straciliśmy? Czy naprawdę zatraciliśmy pewność siebie w przedostawaniu się przez formacje defensywne przeciwnika trzymając piłkę przy ziemi? Bo ile razy próbujemy takich rozwiązań, to często nie wychodzi nam to tak dobrze, jak w zeszłym sezonie. Ja wiem, że TAA i Robertson i ich dośrodkowania, to ogromne atuty w ofensywie, ale czy zawsze ten wariant musi być wyborem nr 1 przy wyprowadzaniu ataku? Moim zdaniem nie znajdujemy odpowiedniego balansu w ofensywie i dzisiaj miałem podobne odczucia, co w wielu innych meczach.
Od wejścia Sessegnona nie oglądało się tego przyjemnie, ale dzięki sprytowi Mane w polu karnym i zimner krwi Milnera przy wykonywaniu jedenastki do meczu ze Spurs 31 marca nie będziemy podchodzić z nożem na gardle. Po krótkiej refleksji trzeba to cholernie docenić, bo pewnie niewielu z nas przed telewizorami nie puściły dzisiaj nerwy, a serce nie podskoczyło do gardła. Gdyby nie ten karny, to nie wiem, czy udałoby nam się wyszarpać zwycięstwo.
Van Dijk nie popisał się w obronie przy stracie bramki. Kto jak kto, ale w tak kluczowym momencie meczu po nim się tego zwyczajnie nie spodziewałem. Z porozu prosta sytuacja zamieniła się w dramatyczne gonienie wyniku. Niby asekurował piłkę, pokazywał, że sytuacja jest pod kontrolą, a później zagrał główką do Alissona. W takiej sytuacji podanie od obrońcy do bramkarza musi być na odpowiedniej wysokości i do rąk, nie ma innej opcji. Natomiast VVD zagrał piłkę opadającą w taki sposób, że aż szkoda mi Alissona, bo cała akcja wyglądała tak, jakby to on skiksował, a tak naprawdę chłop próbował jedynie uratować sytuację. Trochę nieudolnie, fakt, ale VVD mu wcale nie pomógł. Milnera bym tutaj bezpośrednio nie winił, bo VVD miał dużo czasu, żeby po wykopać futbolówkę w jedną z czterech stron świata. Postawił na spokój i opanowanie, ale źle podał do bramkarza i moim zdaniem ponosi większą odpowiedzialność za stratę gola niż Alisson.