Przyhamujcie trochę.
Zanim zaczniecie wypowiadać się na temat kontrowersji sędziowskich i wydawać osądy na temat spisków i kto kogo ciągnie za uszy, wypadałoby dysponować odpowiednią wiedzą na temat obowiązujących w Polsce wytycznych Kolegium Sędziów PZPN.
Pełne wytyczne - linkNieco ponad rok temu w meczu Śląsk - Legia (1:1) ten sam sędzia podyktował rzut karny dla Śląska w o wiele bardziej kontrowersyjnych okolicznościach
LINK. Został z tego wybroniony zarówno przez pana Przesmyckiego - szefa Kolegium Sędziów oraz prezesa PZPN, który nawet wysyłał tę sytuację do UEFA, która odpowiedziała mu, że był to rzut karny
LINK i
LINK. Wtedy to kibice Legii się gotowali, a wszyscy ci, którzy stoją na straży czystości rozgrywek usilnie przekonywali, że wskazanie na rzut karny po zagraniu Dossy Juniora było decyzją jak najbardziej prawidłową.
Zarówno w tamtym jak i wczorajszym meczu sędziowie zastosowali dokładnie tę samą wykładnie przepisów. Może posłużę się jeszcze obrazkiem:

W sytuacji po lewej stronie wyraźnie widać, jak Dossa Junior próbuje uchronić się od nieprzepisowego zagrania, stara się za wszelką cenę zmniejszyć tzw. obrys ciała. Nie zdążył. Nie miał szans, strzał był zbyt mocny. U Popchadze nie było nawet próby, a odległość od zawodnika dośrodkowującego była nieco większa, niż odległość w sytuacji przykładowej z udziałem Dossy Juniora od Marco Paixao oddającego strzał. Wedle wytycznych Kolegium Sędziów przytoczonych przeze mnie w wyżej, podyktowanie rzutu karnego w obu omawianych sytuacjach było prawidłowe.
Ten rzut karny to nie jest żaden skandal, ciężko to nawet uznać za kontrowersję w świetle funkcjonujących przepisów. Nie mnie oceniać, czy są one sprawiedliwe i życiowe. Rok temu po meczu ze Śląskiem padały dokładnie te same argumenty, tylko w drugą stronę - Legii - że ogólnie nieżyciowe przepisy, słabe, ale takie są. W jakimś celu one istnieją, a ich autorami są ci sami ludzie, którzy tak uporczywie bronili Gila rok temu. I wybronili. Absurdem tej sytuacji jest fakt, że teraz trójka sędziowska z wczorajszego meczu Legii z Jagiellonią zostanie zawieszona za podjęcie decyzji zgodnej z wytycznymi organu, który odpowiada za wyszkolenie sędziów prowadzących mecze Ekstraklasy.
Cztery kolejki temu doszło w meczu z Legii do
zdecydowanie większej kontrowersji niż wczoraj ale ta - nie wiedzieć czemu - przeszła zupełnie bez echa, chociaż nie da się jej wybronić żadnymi funkcjonującymi przepisami. Zauważyłem też, że nie brakowało osób utrzymujących, że to Jagiellonii należał się rzut karny. Komentującym również brakuje konsekwencji, gdyż kilka tygodni temu nikt nie widział żadnych kontrowersji
w tej sytuacji uznając, że Żyro próbował wymusić karnego. Kontakt był, ale i symulka. Identycznie jak przy kontakcie Bereszyńskiego z Frankowskim. Nie mogę się nadziwić niektórym opiniom. Jeśli ktoś chcę bardzo ciągnąć Legię za uszy, to dlaczego np. w sytuacji Żyry z Burligą nie odgwizdano rzutu karnego i nie pokazano obrońcy Wisły czerwonej kartki (był ostatnim obrońcą)? Jakbym ciągnął kogoś za uszy, to nawet przez chwile bym się nie zastanawiał nad taką decyzją. W niedawnym meczu z Lechem w podobny sposób co Frankowski w polu karnym "faulowany" był Kucharczyk, a sędzia (z Mazowsza nawet!) pokazał mu żółtą kartkę za symulowanie, zamiast pociągnąć Legię za ucho i sprezentować rzut karny. I jakoś by się wybronił.
Sędziowie nie są głupcami. Oni doskonale wiedzą czym grozi popełnienie błędu na korzyść Legii i z jakim atakiem będzie się to wiązało. I konsekwencjami. Każdy mecz to ogromna presja, a najdrobniejszy błąd będzie pamiętany i rozkładany na czynniki pierwsze długimi tygodniami.
Błędy są nie do uniknięcia. Tylko w ostatnich kilku kolejkach murowany kandydat do mistrzostwa Polski Lech skorzystał na kilku pomyłkach sędziowskich, po których - gdyby te dotyczyły Legii - zawrzałoby. W Meczu z Jagiellonią Kownacki strzelił bramkę na 1-0 z wyraźnego spalonego. Wczoraj z kolei sędzia nie uznał prawidłowej bramki Śląskowi, pokazując pozycję spaloną (której nie było). W spotkaniu Lecha z Koroną sędzia z kolei nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez napastnika gości Rafaela Porcellisa. W Łęcznej Lech wyrównał mecz w końcówce pierwszej połowy po rzucie rożnym, który nie powinien być przyznany, gdyż w akcji go poprzedzającej ich zawodnik znajdował się na spalonym. I to tylko kilka ostatnich kolejek. Czy to spisek? Czy ktoś w tych meczach ciągnął Lecha za uszy? Nie żartujmy sobie.
Szkoda Jagiellonii? Szkoda, ale akurat nie po wczorajszym meczu, aczkolwiek rozumiem ich frustrację. Emocje dały znać o sobie, a kumulowały się przez wiele tygodni. Od dawna są rąbani przez sędziów na potęgę, którzy bardzo skrupulatnie rozsądzają każdą sporną sytuację w meczach z ich udziałem. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie decyzje sędziów na przestrzeni całego sezonu, w Białymstoku mogliby już mrozić szampany na okazję zdobycia pierwszego mistrzostwa kraju. Spotkałem się z opinią, że Probierz za lata krytykowania, atakowania i obrażania (szczególnie sędziów technicznych) nagrabił sobie w w tym środowisku, a ono w taki sposób mu się odpłaca. Czy ma to sens? Pamiętam ostatni sezon Dalglisha w Liverpoolu, kiedy sędziowanie było fatalne. Kenny pojechał na skargę do szefa sędziów do Londynu, a po tej wizycie było jeszcze gorzej. Nie jest to wcale taka głupia teoria, jeśli prześledzić poziom nękania Jagiellonii przez sędziów w tym sezonie.