Nareszcie w domu

Daria została w Bieszczadach, a ja dotarłem już do Jarosławia.
Relacje czytałem tylko na telefonie i wreszcie mogę przywitać się na forum.
Na wstępie gorące i OGROMNE
D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę w stronę Belaizy i Iceroxa!
Nieocenione i bezcenne było wasze zaangażowanie.
Nie będę się rozpisywał nad wyjazdem. Wszyscy powiedzieli już tyle słów...ale coś powiedzieć wypada.
Podróż była znacznie różna od zeszłorocznej do Berlina. Zmęczenie zmorzyło wiele osób (w tym mnie) i śpiewy autokarowe nie były tak chóralne jakbyśmy chcieli. Ale The Kop trzymało fason (lub jak kto woli - zapierdalało równo!). Do dziś podśpiewuję When the reds go marching in. Szkoda, że nikt tego nie nagrywał

Niesamowicie udało się nam z pogodą (katowicki deszcz tego nie zapowiadał) i już w Austrii zrobiło się ciepło i słonecznie.
Wiedeń jest wspaniałym miastem, z niesamowitymi zabytkami. Świetnie, że mieliśmy cały dzień wolny! Ja i Daria dość wcześnie odłączyliśmy się od grupy, aby zwiedzić Muzeum Historii Sztuki, i obejrzeć kilka mniej znanych kościołów. Oboje jesteśmy oszołomieni tym miejscem. Z pewnością jest to miasto, które samym istnieniem - zachęca do powrotu.
Ale po wycieczkowaniu nastał czas kibicowania! Czyli główny i najważniejszy cel!
Piękne przejście na stadion, genialna akcja w metrze (zapewne nikt tego nie nakręcił - więc pozostają niezapomniane wrażenia

...Sam się chwilę bałem czy wagonik na pewno wytrzyma

). No i te śpiewy z kibicami pod stadionem!
Trzeba przyznać, że jako grupa wypadliśmy genialnie - co było widać po reakcji Austriaków.
A po wejściu na stadion... gigantyczne zaskoczenie na widok Torresa, Alonso, Reiny i Riery! To była dopiero niespodzianka! Szkoda, że nie zagrali. Może wynik wyglądałby lepiej...
Ale co tam!! YNWA przy akompaniamencie saksofonu wypadło wspaniale! Cudownie jest siedzieć w sektorze pełnym fanów LFC z całego świata! (Egypt

). To się zapamiętuje na zawsze! No i charakterystyczny sprint Gerrarda na żywo... Ekhm... ale i tak nie mogę przeboleć tego 1:0... No nie może być za pięknie... Do trzech razy sztuka

Za to po meczu... nastąpił idiotyczny cyrk, którego (wraz z Darią) byliśmy głównymi aktorami.
Za niepotrzebne nerwy i całą chorą sytuację, chcę powiedzieć:
PRZEPRASZAM.
Nie chcę się usprawiedliwiać, bo szczerze mówiąc - nie mam zielonego pojęcia jakim cudem się tam zgubiliśmy.
Pierwszy raz w życiu zdarzyło nam się coś takiego... Najedliśmy się nerwów co niemiara.
Chciałbym uciąć wszelkie spiskowe teorie, jakoby poszliśmy z Darią zwiedzać Prater w celach "towarzyskich" i uświadomić, że nie zrobiliśmy tego specjalnie.

Popiół na głowę. Najważniejsze, że dzięki genialnym kierowcom (którym później oddzielnie dziękowałem) autokar dojechał na miejsce przed planowanym czasem.
Oprócz tego negatywnego incydentu, który miał też swoje plusy (m.in. Benitez osobiście pomachał mi z autokaru - myślałem, że zemdleję...) - cały wyjazd był naprawdę udany.
Polecam fotki:
http://www.megaupload.com/?d=QVQUK548Szaliki w górze podczas hymnu, tabliczka z cennikiem parkingowym, grupówki. Przyjemnie się to przegląda.
A! Chciałbym dodać, że nie można ściągnąć całego meczu z Rapidem, drugi part I polowy nie działa...
http://lfc.pl/index.php?id=31926A podobno słychać nasze śpiewy!
