Niecały tydzień temu przegraliśmy mecz którego przegrać nie powinniśmy.
Wczoraj wygraliśmy spotkanie w którym na to nie zasługiwaliśmy.
Uroki piłki
VAR rzucił koło ratunkowe. Ja wiem, że anulowanie tej bramki było zgodne z przepisami. Taki regulamin.
Niemniej kłóci się to z moim poczuciem sprawiedliwości. Offside dosyć, że minimalny co już powinno być interpretowane na korzyść drużyny atakującej, to jeszcze nie w strefie zagrożenia ale gdzieś hen pod lasem. I jakąś godzinę przed zdobyciem bramki - taki szczegół. Przepisy zmierzają w stronę snookera, milimetrowej dokładności i najlepiej odtwarzania spornych sytuacji. Jeszcze dress code'u i krawatów mi brakuje.
Trochę zbliżona sytuacja miała miejsce po przerwie w przeciwną stronę odgwizdując spalonego Arnolda. Spalonego którego nie było. Piłka już prawie tańczyła na linii bramkowej Chelsea gdy sędzia podnosił chorągiewkę. Dlaczego wtedy nie puścił tej akcji?! Aż tak był pewien swojej decyzji? Dziwne podwójne standardy oceny przez tego samego liniowego.
Naprawdę mocno mnie irytowało sędziowanie.
Żółta kartka dla Arnolda to kuriozum. Adrian celebrował wybijanie piłki trzy razy dłużej a karę dostał młody gdyż się zawahał przy aucie. Oliverowi nie chciało się chyba podbiec pod naszą bramkę kilka chwil wcześniej.
Dużo zdrowia chłopaków kosztował ten mecz. Zastanawiałem się kto się wyróżnił i miałem spory problem.
Zdobywca pierwszej bramki straszliwie zawalił offside i podarował setkę Abrahamowi.
Świetnie grającemu Matipowi w ostatnich 10-ciu minutach odkleił się najpierw Bat a potem Mount. To powinna być co najmniej jedna bramka.
Fabinho, bohatera środka pola, N'Golo objechał jak na treningu. Zero determinacji w odbiorze. Kompletnie odpuścił.
Salah tracił wszystko co dostał.
Coż... zostaje mi niezawodny Firmino. Tylko on błysnął wyraźniej na tle reszty.
I może Adrian choć trzeba przyznać, że miał furę szczęścia. Każdy z tych niecelnych strzałów był minimalny i raczej poza jego zasięgiem.
Odhaczony na zielono trzeci w mojej hierarchii najtrudniejszy mecz ligowy. Pozostaje się cieszyć. Rok temu też zaczynaliśmy niepewnie i na dużym szczęściu.